Ledwo zdazylismy ustawic sie na poboczu juz zatrzymala sie ciezarowka z ziemniakami. Jedziemy do Konyi... po kilkudziesieciu kilometrach kierowca zmienia zdanie i stwierdza, ze tak naprawde to do Konyi to mu sie nie spieszy i pewnie dotrze tam jutro. Wysadza nas na dworcu 100km przed Konya, na szczescie chwile pozniej jedziemy juz autobusem za duzo mniejsze pieniadze niz z Kapadocji.