Jedyne wyjscie to zlapac stopa, ktory przewiezie nas przez granice. Nie mamy wiele czasu, bo o 8.30 rusza pociag do Poznania. W koncu lituje sie nad nami jeden gosc, chyba pierwszy raz jedzie zielonym pasem. Rozdzielamy miedzy siebie jego "transport" i po chyba 1,5h staniu w kolejce sama odprawa idzie raz dwa. Pan podrzuca nas pod sam dworzec w Przemyslu, niestety nie zdazymy juz kupic nic do jedzenia. W pociagu znow spotykamy Lukasza i Ulke, im rowniez sie udalo dojechac.